Lizbona

Lizbona, kraina żółtych tramwajów

Spędziłam w tym mieście 3 dni. Nie jest to może wystarczająco, by w pełni poznać miasto, ale przy moim intensywnym zwiedzaniu (średnio 25 km dziennie), mogłam wyrobić sobie pewne zdanie na temat stolicy Portugalii.

Podstawowe informacje

Lizbona była kolejnym punktem podczas mojej 3 tygodniowej podróży. Jechałam tam Flixbusem z Porto, a za bilet zapłaciłam ok. 40 zł. Czas przejazdu to ok. 4 godziny. Jeśli macie do dyspozycji przynajmniej 5 dni, polecam taką łączoną wycieczkę. Pozwoli wam to lepiej poznać Portugalię i będziecie mieli porównanie, bo moim zdaniem te miasta zdecydowanie się od siebie różnią.

Nie wiem, czy to moje negatywne nastawienie sprawiło, że nie polubiłam się z Lizboną czy po prostu to nie jest miasto dla mnie. Dlaczego jechałam tam nie do końca przekonana? 2 miesiące wcześniej, kiedy rezerwowałam noclegi, przyznam szczerze, że nie czytałam zbytnio opinii o konkretnych hostelach. Musiałam znaleźć miejsca do spania w 7 różnych miastach i nie przywiązywałam do tego dużej uwagi. Zawsze kieruję się zasadą, że ma być tanio i to jest mój główny priorytet.

Gdy wyjeżdżałam z Porto zaczęłam sprawdzać gdzie mam spędzić następne 3 noce i dopiero wtedy zauważyłam, że mój pokój zbiorowy ma zaledwie 2 gwiazdki. Komentarze też nie były przekonujące i o ile opinie, że jest brudno czy ciasno nigdy mnie nie zrażają, bo wiem, że inni ludzie mają bardziej wygórowane oczekiwania, to niestety wpisy, że jest niebezpiecznie i odradza się podróży samotnym kobietom, sprawiły, że zapaliła się czerwona lampka i nie byłam zbyt zachwycona podróżą do Lizbony.

Ulica faktycznie okazała się nie za przyjemna. Nie wracałam do pokoju później niż o 18, bo po prostu się bałam. Spałam w jednym pomieszczeniu z pracownikami i mieszkańcami domu, co było naprawdę zaskakujące. W pokoju było tak gorąco, że nie dało się spać. Co więcej, nie dostałam żadnej pościeli, a jedynie gruby, ciężki koc bez żadnej poszewki… Pozostali mieszkańcy pokoju głośno rozmawiali między sobą w środku nocy. Był to zdecydowanie najgorszy nocleg podczas całego pobytu. Codziennie wstawałam niewyspana i nie miałam wcale ochoty zwiedzać i cieszyć się z pobytu.

Nie ma konkretnej rzeczy, która by mnie zraziła do Lizbony. Wiadomo, jak każde miasto, ma swoje plusy i miejsca, które zachwycają. Całościowo jednak nie do końca wpisało się to w moje gusta.

Zwiedzanie

Swoje pierwsze kroki skierowałam nad rzekę. Było wcześnie rano i nie było jeszcze tłumów.

Niedaleko znajduje się jeden z bardziej rozpoznawalnych symboli Lizbony, czyli Łuk Triumfalny (Arco da Rua Augusta) łączący plac (Praca do Comercio) z Rua Augusta .

Arco da Rua Augusta
Arco da Rua Augusta
Arco da Rua Augusta

Moim głównym celem było uchwycenie żółtego tramwaju ;). Nie byłam zresztą jedyna, bo na widok przejeżdżającgo pojazdu w tym kolorze wszyscy wyciągali aparaty. No ale jak można być w Lizbonie i nie sfotografować symbolu znanego na całym świecie :).

Punktem obowiązkowym na mojej liście była także dzielnica Alfama. Opisywana jest ona jako sieć wąskich uliczek tworzących labirynty i klimatycznych placyków. Jak w takim razie mogłam pominąć coś, czego szukam praktycznie w każdym miejscu, które odwiedzam :). Dzielnica prezentuje się naprawdę cudownie i przyznaję, że odwiedziłam ją kilkukrotnie podczas mojego pobytu. W tej konkretnej dzielnicy się zakochałam.

dzielnica Alfama
dzielnica Alfama
dzielnica Alfama
dzielnica Alfama

Jeśli jesteście ze mną już dłużej, wiecie, że nie przepadam za muzeami i tradycyjnym zwiedzaniem i wolę takie obiekty oglądać z zewnątrz. Odwiedzam tylko nieliczne atrakcje tego typu, a zdecydowanie bardziej wolę poznawać miasto poprzez spacery i obserwowanie mieszkańców. Jednak gdy ze zwiedzaniem łączą się widoki, nie może mnie tam zabraknąć 🙂

Dlatego kolejnym punktem, który odwiedziłam, był zamek św. Jerzego. Za wstęp zapłaciłam 5 euro (z legitymacją studencką).

zamek św. Jerzego
zamek św. Jerzego
zamek św. Jerzego
zamek św. Jerzego

Ostatni dzień spędziłam nieco dalej od centrum, a to dlatego, że postanowiłam zobaczyć Torre de Belem, czyli militarną budowlę u ujścia Tagu do oceanu. W pobliżu znajduje się również pomnik odkrywców (Padrão dos Descobrimentos) liczący 50 metrów.

Torre de Belem
Padrão dos Descobrimentos

Na tym zakończyłam swoją przygodę z Portugalią i wyruszyłam w dalszą podróż, ale o tym już w innych wpisach :).

Podsumowanie:

Za nocleg i transport w obie strony zapłaciłam ok. 320 zł

Zwiedzanie, jedzenie i pamiątki ok. 200 zł

Całość to ok 520 zł :).

Zapraszam na mojego Instagrama, by być na bieżąco! https://www.instagram.com/dagmara_w_podrozy/

6 myśli w temacie “Lizbona, kraina żółtych tramwajów”

  1. Jeju, byłaś sama w obcym mieście i spalas w takim niefajnym noclegu 😕 domyślam się, że to nie było przyjemne doświadczenie. A Lizbona wydaje się całkiem ładna. Też planuję tam pojechać w przyszłym roku 😊

    Polubione przez 1 osoba

  2. Bylam w Lizbonie kilka lat temu w grudniu. Miasto jest wg mnie zaniedbane, w samym centrum strasza powybijane szyby w kamienicach, zebracy wylegujacy sie na lawkach tuz obok butikow Chanel i Diora i chmary podejrzanych typow z Afryki petajace sie po starym miescie. Na plus – malownicze zabytki, piekne zachody slonca nad rzeka Tag, miasto jest generalnie fotogeniczne i nie okradzono mnie w zoltym tramwaju co ponoc zdarza sie nagminnie 😉 25 grudnia sa pootwierane restauracje typu Bangladesh wiec turysta z glodu nie umrze. Zdecydowanie bardziej podobalo mi sie np. we Wloszech w Sorrento, Positano i na Capri. Aha, nocleg w Lizbonie mialam calkiem dobry, zrezygnowalam z hostelu w ostatniej chwili (na szczescie!) i spalam w skromnym i prawie pustym hoteliku 20 min piechota od centrum.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.